Tym postem rozpoczynam serie o dziwnych pomnikach. Pomniki/rzeźby zawsze budziły kilka znaków zapytania; Po co? Dla kogo? Czy warto? Jednakże w tej grupie występują pomniki, które mają swoje historie, często ukryte lub też mroczne. Wokół nich istnieję dużo opowieści (często mijających się z prawdą lub też absurdalnych).
Zanim przejdę do pomnika "Koniczyny" (naszej bohaterki). Chciałbym przedstawić jej krótki kawałek życia. Marian urodziła się 13 września 1843 w Bostonie, stanie Massachusetts. Pochodziła z bogatego i znanego domu Hooperów. Gdy miała 5 lat zmarła jej matka (transcendentalistka) co sprawiło, że przybliżyła się do ojca lekarza. Uczyła się prywatnie w szkole dziewczęcej w Cambride przewodzonej przez Elżbietę Cabot Agassiz (prezeskę Radcliffe College i badaczkę historii naturalnej). W czasie wojny secesyjnej zgłosiła się do Komisji Sanitarnej. W 1866 roku wyjechała za granicę, a podczas pobytu w Londynie spotkała tam kolegę Henrego Adamsa. Dwa lata później, 27 czerwca w Bostonie pobrali się. Miesiąc miodowy spędzili w Europie. Po powrocie została wykładowcą na Uniwersytecie Harvarda a ich dom stał się miejscem spotkań kręgów Intelektualistów. Jej ojciec i mąż razem podjęli się budowy domu do ,której wynajęto wielu fachowców. 13 Kwietnia 1885 roku jej bardzo kochany ojciec zmarł. Z listów pisanych z Europy, wynika ,że Koniczyna była bardzo przywiązana do relacji ze swoim ojcem. Po jego śmierci wpadła w depresje. W 1877 roku przenieśli się do Waszyngtonu, a ich dom znów stał się miejscem spotkań - tym razem towarzyskich (może znudziły im się poważne rozmowy). Na początku grudnia 1885 roku, w niedzielny zwykły dzień mąż znalazł ją w pokoju. Prawdopodobnie z powody głębokiej depresji połknęła cyjanek potasu. Nieoficjalnie uważa się ją za działaczkę społeczną - może była zainspirowana opowieściami o poglądach i życiu matki.